Uroczystość zakończenia Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego na esej „Kardynał Stefan Wyszyński – Prymas Tysiąclecia” w Stoczku Klasztornym dnia 7 grudnia 2013 roku

Dnia 7 grudnia w Sanktuarium Matki Pokoju w Stoczku Klasztornym odbyła się Uroczystość zakończenia Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego na esej „Kardynał Stefan Wyszyński – Prymas Tysiąclecia”.

Organizatorem Konkursu było Sanktuarium Matki Pokoju w Stoczku Klasztornym a współorganizatorem Młodzieżowy Dom Kultury im. Ireny Kwinto w Lidzbarku Warmińskim. Honorowy patronat nad Konkursem objął Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego Pan Jacek Protas.

Zakończenie Konkursu odbyło się w stoczkowskim klasztorze w muzeum poświeconym Prymasowi Tysiąclecia Kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Ksiądz Wojciech Sokołowski, kustosz sanktuarium Matki Pokoju powitał przybyłych gości na Uroczystości zakończenia Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego: ks. Arcybiskupa Jan Paweł Lenge-marianina z Licheńskiego Sanktuarium, ks. Krzysztofa Ziaję-przełożonego Domu Zakonnego w Stoczku Klasztornym, Pana Zdzisława Fadrowskiego z Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie-dyrektora departamentu Kultury i Edukacji, Pana Jarosława Koguta-wicestarostę z Lidzbarka Warmińskiego, Panią Ewę Giedryś-dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury im. Ireny Kwinto w Lidzbarku Warmińskim, Panią Annę Wiatrak-wicedyrektor, 5 osób z Mikołajek Pomorskich w tym Piotr Karczewski( nagrodzony), ks. Jerzyego Hirsza - rekolekcjonistę z Lubawy, ks. Piotra Srogę - redaktora „Gościa Niedzielnego” z Olsztyna, Panią Annę-Renatę Sobolewską - dyrektorkę Szkoły Podstawowej im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z Runowa oraz Pana Tomasz Holiczko - pracownika sanktuarium w Stoczku Klasztornym.

Po przywitaniu gości głos zabrała Pani Ewa Giedryś-dyrektor Młodzieżowego Domu kultury im. Ireny Kwinto w Lidzbarku Warmińskim, współorganizator Konkursu. Pani Ewa odczytała protokół z obrad komisji oceniającej prace nadesłane na Ogólnopolski Konkurs Literacki: ”Kardynał Stefan Wyszyński-Prymas Tysiąclecia”.

Nas Ogólnopolski Konkurs Literacki wpłynęło 20 prac z następujących szkół: Gimnazjum nr 2-Lubań, Gimnazjum nr Kwidzyn, Gimnazjum nr 2 Rzeszów, Społeczne Gimnazjum nr 27-Warszawa, Zespół Szkół Gimnazjum Publiczne-Mikołajki Pomorskie, Publiczne Gimnazjum-Kiwity, Gimnazjum nr 19-Lublin,Gimnazjum nr 3-Ełk.

PROTOKÓŁ z obrad komisji oceniającej prace nadesłane na Ogólnopolski Konkurs Literacki „Kardynał Stefan 

Wyszyński – Prymas Tysiąclecia”

Na Ogólnopolski Konkurs Literacki wpłynęło 21 prac z następujących szkół:

1.Gimnazjum nr 2 – Lubań

2.Gimnazjum nr 2 – Kwidzyn

3.Gimnazjum nr 2 – Rzeszów

4.Społeczne Gimnazjum nr 27 – Warszawa

5.Zespół Szkół Gimnazjum Publiczne – Mikołajki Pomorskie

6.Publiczne Gimnazjum – Kiwity

7.Gimnazjum nr 19 – Lublin

8.Gimnazjum nr 3 – Ełk

 

Komisja w składzie:

1.      Agata Herman – polonistka – Zespół Szkół Ogólnokształcących – Lidzbark Warmiński

2.      Marcin Zakrzewski – polonista – Zespół Szkół Ogólnokształcących – Lidzbark Warmiński

3.      Ewa Giedryś – współorganizator Młodzieżowy Dom Kultury im. Ireny Kwinto – Lidzbark Warmiński

 sprawdziła nadesłane prace pod względem zachowania formy eseju, ujęcia tematu, stylu i języka za co można było uzyskać od 0 do12 pkt. Zgodnie z regulaminem prace z błędami ortograficznymi nie były brane pod uwagę.


Spośród wielu gatunków literackich esej należy do kategorii trudnych. Wymaga on bowiem od autora dobrej znajomości tematu, w którym chce się poruszać. Ponadto wymaga również umiejętności wypowiadania się w swoim imieniu a więc: ja myślę, przypuszczam, sądzę, uznaję  itp. Autor eseju wyraża subiektywny pogląd, swoje zdanie na dany temat. Jest to czasami bardzo trudne. Kolejną cechą charakteryzującą ten gatunek jest swobodne posługiwanie się cytatami, aforyzmami, aluzjami kultowymi, sięganiem do książek, filmów artykułów i wydarzeń, itp. Tak więc ujęcie tematu w formie eseju jest wyzwaniem. Tym bardziej jest nam – organizatorom, bardzo miło, że wśród nadesłanych prac były te które spełniły powyższe wymagania i zasłużyły na nagrody i wyróżnienia. Mamy nadzieję, że udział w naszym konkursie pogłębił wiedzę o Prymasie Tysiąclecia – Kardynale Stefanie Wyszyńskim. Pozwolił również zmierzyć się z niełatwym gatunkiem jakim jest esej. Wszystkim nagrodzonym gratulujemy. Pozostałym uczestnikom chcemy przekazać, że już sam udział jest zwycięstwem – nad nic nie robieniem.

Po głębokiej analizie prac Komisja postanowiła przyznać tytuł laureata, dwie nagrody oraz jedno wyróżnienie.

 

 LAUREAT: Magdalena Żmijska – Gimnazjum nr 2 – Lubań  ( 9,5 pkt.)

 

NAGRODA: Piotr Karczewski – Gimnazjum Publiczne – Mikołajki Pomorskie (9 pkt.)

 

NAGRODA: Magdalena Żukowska – Gimnazjum nr 3 – Ełk  (8,5 pkt.)

WYRÓŻNIENIE: Julia Kruszewska – Gimnazjum nr 3 – Ełk (8 pkt.)

Prace naszych Laureatów

Magdalena Żmijska
Gimnazjum nr 2 - Lubań

„Nie zmuszą mnie w niczym do tego, abym ich znienawidził” – przykazanie miłości chrześcijańskiej w świetle wspomnień Prymasa Wyszyńskiego z więzienia w Stoczku Klasztornym.

Często zastanawiam się nad tym, na ile my, chrześcijanie, realizujemy jedno z głównych przykazań – przykazanie miłości. O ile miłość do Boga jest dla mnie oczywista i zupełnie naturalna, miłość względem bliźniego stanowi już pewien problem. Być może za sprawą wielu, jakże ludzkich, uprzedzeń czy awersji, nie zawsze potrafimy okazać to, czego oczekuje od nas Bóg. Niewielu znam ludzi, którzy potrafią bez zastrzeżeń i wątpliwości wybaczyć wyrządzone im zło. Jednym z nich jest Prymas Wyszyński i to właśnie Jego postać stała się dla mnie inspiracją do tych rozważań.

Życiorys Księdza Stefana Wyszyńskiego to dowód licznych prześladowań Kościoła ze strony komunistycznego państwa. Wielokrotnie więziony, między innymi w Rywałdzie, Stoczku Warmińskim koło Lidzbarka Warmińskiego czy Prudniku Śląskim, Kardynał nigdy nie zwątpił w słuszność wyroków boskich. Zachował głęboką wiarę i oddanie dla spraw Kościoła. Jednak to, co najbardziej mnie ujęło, to właśnie miłość i przebaczenie dla innych ludzi. Czytając o Księdzu Stefanie natknęłam się, między innymi, na jeden, wyjątkowo piękny cytat:

„ Przykazanie miłości bliźniego musimy odnieść do wszystkich. Mniejsza z tym, czy wierzą czy nie wierzą, czy nas kochają czy nie. Wszyscy mają prawo do naszej miłości.”

Kierując się tymi słowami Kardynał Wyszyński przeżył całe swoje życie, nie wyłączając okresu uwięzienia. To, co Go spotkało, traktował jako spełnienie przepowiedni Chrystusa i znosił z pokorą:

„ Codzienny dowód Chrystusowej prawdy widzę w słowach: „Jeśli Mnie prześladowali, i was prześladować będą…”

Narażony na liczne szykany, pozbawiony kontaktu z najbliższymi (wyłączając sporadyczną korespondencję z ojcem), chory i źle traktowany pozostał człowiekiem dobrym i pełnym miłości do innych. „Nie zmusza mnie w niczym do tego, bym ich nienawidził” – napisał w swoich pamiętnikach podczas pobytu w Stoczku. Dowodzi to niezwykłej wiary i głębokiego oddania Bogu.

Czytając te zapiski często wracałam myślami do książki, która również zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jej bohaterowie, również prześladowani za wiarę, pokornie znosili swój los i oddawali go w ręce Boga. Moim ulubionym bohaterem „Qvo Vadis” był niejaki Glaukus, wielokrotnie krzywdzony przez swego prześladowcę Chilona. Podobieństwo obu postaci (Księdza Stefana i Glaukusa) wynika zapewne z ogromnej łaski przebaczenia, którą w sobie nosili. Kardynał Wyszyński nie żywił urazy do swoich wrogów, a Glaukus nawet wydany na śmierć okazał miłosierdzie swojemu katu. Jest coś wzruszającego w takiej postawie, coś co chwyta za serce.

            Studiując „Zapiski więzienne”  zrobiłam własny rachunek sumienia. Na ile, ja sama, byłabym skłonna wybaczyć? Czy gdyby skazano mnie na więzienie za moje przekonania, za wiarę, to czy pozostałabym im wierna? A może zwątpiłabym w słuszność sprawy? Te rozterki dodatkowo wzmocniły moje uznanie dla postawy uwięzionego księdza. W walce o wiarę i wolność, pomimo prześladowań, ani przez chwilę nie okazał wątpliwości. Z ufnością oddawał swoje życie w ręce Matki Bożej.

Rozglądam się wokół, obserwuję swoich bliskich, znajomych, przyjaciół. Nasz świat składa się z małych waśni, sporów o drobiazgi, zatargów, nieprzyjaźni i zawiści. Nie twierdzę, że ludzie są źli – uważam, że za bardzo skupiamy się na nieważnych drobiazgach, mało istotnych sprawach, na wzajemnych urazach. Chowamy je w pamięci i troskliwie pielęgnujemy. Od czasu do czasu podsycamy, aby nie poszły w zapomnienie. Jak to możliwe, że pamiętamy wszystkie doznane krzywdy i żale, a zapominamy o tym, co dobre?

Przykład Kardynała Wyszyńskiego pokazuje, że można inaczej. Ksiądz Stefan świadomy był wyrządzonej Mu niesprawiedliwości: „Mam głębokie poczucie wyrządzonej mi przez Rząd krzywdy (…) Pomimo to nie czuję uczuć nieprzyjaznych do nikogo z tych ludzi. Nie umiałbym zrobić im najmniejszej nawet przykrości. Wydaje mi się, że jestem w pełnej prawdzie, że nadal jestem w miłości, że jestem chrześcijaninem i dzieckiem mojego Kościoła, który nauczył mnie miłować ludzi, i nawet tych , którzy chcą uważać mnie za swego nieprzyjaciela, zamieniać w uczuciach na braci.” Taka postawa musi wzbudzać szacunek. Wydaje mi się, że chociaż nie zawsze się do tego przyznajemy, to jednak takie działanie wzbudza w nas wiarę, że można żyć inaczej.

W naszej pamięci na zawsze pozostanie Papież Jan Paweł II, nie tylko jako nasz ukochany Ojciec Święty, rodak, człowiek mądry i oddany Bogu, ale przede wszystkim, jako człowiek, który potrafił przebaczyć. Wszyscy pamiętamy zamach na życie naszego Papieża, i to, co miało miejsce później. Rozmowa z zamachowcem, przebaczenie i okazanie miłości, to dowód, że można zapomnieć o krzywdach. To kolejny, piękny przykład  na postawę miłości i wiary.

Nie ukrywam, że lektura książki „Zapiski więzienne” skłoniła mnie do wielu refleksji. Ówczesną sytuację polityczną znam tylko z lekcji oraz z opowiadań moich rodziców i dziadków. Trudno mi odnieść się do tego, co było wtedy. Kiedy słucham o męczeńskiej śmierci Księdza Jerzego Popiełuszki mam świadomość, że wszyscy duchowni żyli w poczuciu czyhającego niebezpieczeństwa. Tym bardziej postawa Kardynała wydaje się heroiczna. Był więziony, był w ogromnym niebezpieczeństwie. Mimo to ani przez chwilę nie okazał zwątpienia.

Dziś tamte wydarzenia wydają się nierealne i odległe. Dziś nikt nie oddala nas od Boga – robimy to sami. W pogoni za szczęściem, dobrobytem, karierą gubimy się w tym, co naprawdę ważne. Trudno znaleźć dziś przykłady takiej wiary, jaką dał nam Ksiądz Stefan Wyszyński. Dlatego na zakończenie pozwolę sobie jeszcze raz zacytować jego słowa:

„Świat współczesny coraz bardziej potrzebuje żywych przykładów miłości, zwycięzców Bożych, którzy będą szli przez ziemię w milczeniu, w poszanowaniu innych, nie złorzecząc, nie wygrażając, nie bijąc i nie stosując przemocy, ale służąc i miłując.”

 

Piotr Karczewski

Gimnazjum Publiczne – Mikołajki Pomorskie

„Nie daj się zwyciężać złu, lecz zło dobrem zwyciężaj”

Czym jest zło?  Jaka jest jego natura? Czy można je usunąć z naszego życia?  A może nie mogąc go usunąć należy się na nie uodpornić?

Czy umiem odróznić dobro od zła i jasno zdefiniować zarówno jedno jak i drugie?

Z pewnością różne można by usłyszeć odpowiedzi na te kwestie. Dla mnie osoby wierzącej, prawdziwym zagrożeniem i rzeczywistym złem jest szatan.

Oto cielsko pokryte łuskami, z ohydnej paszczy osadzonej na masywnej szyi sterczą długie zęby, a ślepia złowrogo patrzą na otaczający świat. Skrzydła i gadzi ogon ... .Dzika bestia pożera dziewczęta. Pewnego razu nadeszła kolej na córkę króla. Ale wtedy pojawia się dzielny rycerz na białym koniu z włócznią w ręku – św. Jerzy. Uczynił znak krzyża i pokonał bestię.Ta legendarna scena dziejąca się dawno temu nieopodal miasta Silene w Libi znalazła swój artystyczny wyraz w wielu przedstawieniach.

Św. Jerzy pokonujący smoka jest jedną z najstarzych rzeźb w Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Na tle gotyckiej polichromii w lewej części kościoła znajduje się średniowieczna figura świętego, smoka i księżniczki.Drewniany wizerunek rycerza, który oburącz ściska kopię, może nasuwać refleksję militarnej natury. Błyszcząca zbroja, hełm, wierzgając przednimi kopytami rumak, kopia ... .

Oko oglądającego rejestruje napiętą i skupioną twarz zwycięzcy oraz wzrok utkwiony nie w bestię, ale gdzieś daleko ... w Niebo.

    Ze złem należy walczyć i przeciwstawiać się mu zawsze i wszędzie. Jednakże sposób w jaki toczyć będziemy bojowanie – „ byt nasz podniebny” z owym „srogim Hetmanem ciemności” ma w naszych rozważaniach pierwszorzędne znaczenie. Dla chrześcijanina bronią będzie drugi policzek.

Szkolny autokar dotarl do Stoczka około południa. Żółte ściany murów, ciemne kopuły rysujące się na tle jasnego nieba, kilka aut na parkingu ... . Wchodzimy do klasztoru. Kościół, krużganki, ogród i cela, a w niej biurko,krzesło, stół z ołtarzykiem, okna wychodzące na piękny dziś ogród. Wszystko inne ... .I czas, i miejsce, i okoliczności, i zdarzenia, i zbroja, i oręż.

A jednak spokoju nie daje myśl, że podobnie wszystko, a owo podobieństwo tkwi nie tylko w tym, że św. Jerzy jest patronem więźniów.

Wątłe zdrowie, prosta sutanna, zwykły płaszcz na ramionach – przeciw temu szorstki, powojenny czas, wszechobecny strach, przemoc, zbrodnie. Ciemności.

Ale postać w prostej sutannie ze wzrokiem utkwionym w Niebo przerosła wielkością bestię. Wielkością, a właściwie ogromem skromności, pokory             i wiary.Bez zniecierpliwienia i gniewu wobec prześladowców, różnych panów w „ceracie”, strażników, podglądaczy, „podsłuchiwaczy”, bez złości na „ czytelników” listów i barbarzyńskie metody ich cenzury. Bez nienawiści do katów i” łamaczy” sumień, z pychą i wyższością zatruwających jadowitym smoczym oddechem wszystko, co Ojczyste i Boże.

Dotkliwe zimno, choroba,oczy – obserwujące każdy ruch i uszy -  łowiące każdy głos, także nie poruszyły wewnętrznego spokoju Kardynała. Zrozumieniem sensu cierpienia, odczytywaniem swojego przeznaczenia,           z modlitwą za nieprzyjaciół, dobrocią, czystym sercem, pragnieniem odnowy moralnej i religijnej – przeciwstawiał się złu. Jego orężem była wiara i modlitwa.

Uciążliwości dnia codziennego jakże łatwo mogły wywołać niechęć do ich autorów ! A i o zachowanie godności było trudno.
Prymas czyni rachunek sumienia z miłości. Ma poczucie krzywdy, ale nie żywi do nikogo nieprzyjaznych uczuć. „Św. Paweł wśród najgorętrzej pracy misyjnej był odrywany do więzień i siedział w Jeruzalem, w Cezarei i w Rzymie. Historia kościoła jest historią więziennictwa” (26IV 1954r.)

Swoją postawą Prymas Stefan Wyszynski pokazuje, że ewangelia może być drogowskazem dla chrześcijanina w każdych warunkach, że nie jest zbiorem zasad i ideałów abstrakcyjnych i nie do osiągnięcia. Jego  „walka” o nie to modlitwa i zawierzenie. „ Sic solo” – pisze 31 grudnia 1953r.” Czystym widzieć Go pragnie nie tylko wnętrze człowieka, ale i jego otoczenie. Własnoręcznie wykonuje narzędzia ogrodnicze i porządkuje zaniedbany przyklasztorny ogród. Jakże to wymowne i piękne!

Współczesny świat podsuwa całe mnóstwo filmów, książek, czasopism, teledysków z idolami, bohaterami ..., a tutaj sylwetka Polaka i Księdza, która nie jest konsumpcyjnym i koniunkturalnym wzorem stworzonym na potrzeby bieżącej sytuacji.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko, 19 października 1984r., czyli tego dnia, w którym został zamordowany przez funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa PRL, podczas rozważań różańcowych w Bydgoszczy mówił:

„ Dziękuję Ci matko, za wszystkich,którzy nie dają się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężają. Tylko ten może zwyciężyć zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto dba o rozwój i wzbogacanie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności dziecka Bożego. Odnawiać dobro i zwyciężać zło to dbać    o godność dziecka Bożego”.

    Kardynał Stefan Wyszyński to postać niezwykla. Oddawał sie ludziom w całości. Jak Pan. Podążamy w tym kontekście za słowami ks. Jana Twardowskiego piszącym o Panu Jezusie, który został poniżony i umarł na krzyżu za nasze grzechy, ale nie opierał się i modlił się w ogrodzie Getsemanii za tych, którzy mieli go zabić. Czyli przyszedł na świat nieskazitelny jak baranek  i taki też odszedł. Kardynał Stefan Wyszyński modlił się za rząd, ówczesną sytuację w Polsce oraz wiernych, by trwali przy Bogu.

Zauważmy, że i dzisiaj Jego postawa jest aktualna. Wokalista mojej ulubionej grupy „Chłopcy z Placu Broni”, Bogdan Łyszkiewicz śpiewał:

„ Przemoc rodzi przemoc,

Więć dobrem zwyciężaj zło.

Nienawiść mój przyjacielu,

To tylko piekla dno ... .”         

 

Magdalena Żukowska 
Uczennica klasy 3b 
Gimnazjum nr 3 
im. kardynała Stefana Wyszyńskiego 
w Ełku 
opiekun: pani Beata Makarewicz

 

„Nie zmuszą mnie w niczym do tego, bym ich znienawidził”

(24 XII 1953)- przykazanie miłości chrześcijańskiej w świetle wspomnień Prymasa Wyszyńskiego z uwięzienia w Stoczku Klasztornym

 

  „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie tak, jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” – nawoływał św. Paweł w Liście do Efezjan. Przebaczenie jest ważnym elementem religii i kultury chrześcijańskiej. Najlepiej ukazuje to Chrystus, który na krzyżu udziela przebaczenia swoim prześladowcom. Przebacza, bo kocha ponad wszystko! W ten sposób wskazuje swoim wyznawcom, jaką ścieżką powinni podążać. Jest to ścieżka, na której za zło należy odpłacać dobrem a pragnienie zemsty ustępować powinno miłości.

 

Jest to jednak sztuka niezwykle trudna. Niejednokrotnie ciężko nam kochać najbliższych z ich wadami, a co dopiero tak zwanych „nieprzyjaciół” - kogoś zupełnie obcego, kogoś kto swoim zachowaniem bądź słowem zadał ogromny ból. Są krzywdy, o których nie da się zapomnieć i nawet upływający czas nie jest w stanie pomóc. Są też niby błahe, ale nieprzyjazne słowa, z pozoru niewinne żarty, chwila nieuwagi- jak je przemilczeć? Jak wtedy kochać? Pewną wskazówką mogą być słowa Aureliusza Augustyna z Hippony, które brzmią: „Kochaj grzesznika, nienawidź grzechu”. Możemy potępiać złe czyny i domagać się ich zadośćuczynienia, ale nie powinniśmy potępiać osoby. Tak postępował przecież Jan Paweł II, który każdego człowieka kochał - przebaczył Mehmetowi Ali Agcy - człowiekowi, który próbował odebrać mu życie. Ojciec Święty odwiedził w więzieniu swego oprawcę, gdzie wysłuchał go i dokonał przebaczenia.

 

Według mnie na uznanie zasługuje także  Kardynał Stefan Wyszyński, który przez blisko rok żył w niewoli. Mimo swojego położenia nie dopuszczał nawet do świadomości, że może kogoś nienawidzić, zwłaszcza swoich prześladowców. 12 października 1953 roku został uwięziony w Stoczku Warmińskim. Współwięźniami Kardynała byli siostra Leonia Graczyk oraz ks. Stefan Skrodecki. Cały pobyt opisany został w „Zapiskach więziennych” - swego rodzaju pamiętniku Wyszyńskiego. Warunki panujące w miejscu uwięzienia pozostawiały wiele do życzenia. Prymas odczuwał nieustanne, dotkliwe zimno. Mróz panujący w pomieszczeniach, brak centralnego ogrzewania, a także zagrzybione i zaszronione ściany, nie sprzyjały zdrowiu duchownego. „Od dnia przyjazdu do Stoczka, do końca pobytu ani w dzień ani w nocy nie rozgrzałem stóp” - wyznał po latach ks. Prymas. Każdy dzień sprawiał, że podupadał na zdrowi, jednak paradoksalnie dzięki temu umocnił się w wierze. Starał się żyć normalnie. Z listu do siostry Stanisławy Jarosz wiemy, iż każdy dzień rozpoczynał modlitwą, czuł duchowe wsparcie od Najwyższego - „Wiem, że Bóg nie odsunął się ode mnie, jest mi bliższy dziś niż kiedykolwiek, czuję to aż nadto wyraźnie”. W „Zapiskach więziennych” czytam, że oddaje się w opiekę Maryi, ufa Jej. Twierdził, że należy pełnić swój obowiązek nie tylko na ambonie, przy ołtarzu, ale także w więzieniu, w związku z czym odprawiał Msze Święte – niejednokrotnie w intencji ojczyzny i jej prezydenta, a także więziennych dozorców. „Nigdy w moich kazaniach lub przemówieniach nie miała miejsca najmniejsza nawet krytyka osób rządzących lub państwowych instytucji” - pisał. Co więcej, dbał o to, by stosunki między władzą państwową a kościelną były dobre. Mimo to został posądzony o dezaprobatę władz polskich. Był nieustannie inwigilowany i szykanowany. Takie działania miały za zadanie pogorszyć stan psychiczny ks. Prymasa. Zapewne nieraz jego bóle głowy wynikały nie tylko z zimna, ale i z wewnętrznej walki. Jako człowiek głęboko wierzący zaakceptował uwięzienie, ale chciał też wyrazić swój protest wobec stawianych mu zarzutów, wobec łamaniu prawa. Nie pozwalano mu. Kilkakrotnie prosił o możliwość napisania listu do prezydenta, do biskupów, którzy mogli przecież sądzić, że jest mu w klasztorze dobrze, w myśl zasady: brak wiadomości to dobra wiadomość.

 

Zaskakującym może okazać się fakt, iż pomimo doznanych krzywd ks. Stefan Wyszyński był wdzięczny Bogu za możliwość naśladowania Go. W swym pamiętniku umieścił zastępujące słowa: „Dziękuję Ci, Mistrzu, żeś mój los uczynił tak bardzo podobnym do Twego, żeś w męce swej zostawił mi dobry wzór męki mej”. Jest to niezwykły przykład bezgranicznej wiary w miłość Boską. Tak ufał Hiob i św. Piotr, który trafił do więzienia w Jerozolimie, i zniewolony św. Paweł. Zapewne oni również uświadomili Wyszyńskiemu, że nienawidzenie prześladowców i złoczyńców nie jest czymś, co musi go determinować. Zło można zwyciężać tylko dobrem, miłością! Wybór należy do nas. Tyle że nie jest on czymś jednorazowym -  „raz wybrawszy, ciągle wybierać muszę” - powie poeta. Jak Wyszyńskiemu udało się podtrzymywać wybór miłości jako stałej zasady życia w niewoli?

 

Warunki, w jakich „mieszkał” Stefan Wyszyński, mogłyby ewidentnie wskazywać, że zrezygnuje z tego wyboru, że się załamie. On, Prymas Tysiąclecia, przebywał w więzieniu – otoczony kordonem ubeków, strzegących każdego ruchu, słowa, gestu, nasłuchujących z tzw. pokoju technicznego, prowokujących zachowaniem. Oprawcy stale cynicznie podkreślali, iż jest on człowiekiem wolnym, jednakże zwlekali z dostarczeniem książek, brewiarza oraz przyrządów liturgicznych, niezbędnych do odprawiania mszy. Lekceważono wszelkie prośby Prymasa. Mimo to nie żywił on złości do prześladowców. Tłumaczył sobie ich postępowanie, wiedział, że tylko wykonują rozkazy, że razem z nim są w tym więzieniu. Nie obrażał ich, nie podnosił na nich głosu. Co więcej, modlił się za swoich nieprzyjaciół. Modlił się, chociaż to oni utrudniali mu kontakt listowny z chorym ojcem. Nie dostarczali na czas przesyłek. Cenzurowali listy, przeglądali paczki – i wcale się z tym nie kryli, niczego nie próbowali zatuszować.

 

„Spójrzcie, jak wciąż sprawna, jak dobrze się trzyma w naszym stuleciu nienawiść.” - drwi Wisława Szymborska. Nienawiść i chęć zemsty kusi. Kusiła szczególnie w PRL-u. Jej powabom każdy by uległ. Ot tak dla świętego spokoju, dla bezpiecznej posadki, poza tym - „Władza każe!”

Jednak Wyszyński nie wybrał drogi na skróty, zdecydował się kochać wszystkich ludzi mimo ich wad i popełnianych błędów. A przecież miłowanie synów marnotrawnych to nie jest proste zdanie!

 

W klasztornym więzieniu Wyszyńskiego było takich co najmniej dwóch! Ksiądz Skrodecki i siostra Leonia współpracowali z „pokojem technicznym”, rozliczali się z raportów, wspomagali w łamaniu Prymasa. Wyszyński nie potrafił ich znielubić. Wiedział, że już wcześniej byli więzieni. Może już tam cierpieli, może podupadali na zdrowiu, być może zwątpili. Nie mógł być ich wrogiem. Nie tego nauczył go Mistrz! Sporządził plan dnia, narzucił go sobie, ale i zaproponował go im. Czuł się za nich odpowiedzialny, tyle czasu spędzali ze sobą, chciał ich kształtować, wzmacniać.

 

Z powyższych rozważań mogłoby wynikać, że miłość, przebaczenie dotyczy głównie religii. Co jednak z osobami niewierzącymi, czy one nie powinny kochać, przebaczać innym? Uważam, że miłowanie takie proste, bezinteresowne i akt przebaczenia przynoszą wyzwolenie niezależnie od wyznawanej wiary i jeśli nie czynić by go ze względu na przykazania Boże, to warto to zrobić dla samego siebie i własnej wolności, którą odbiera nam pragnienie zemsty. Najlepiej oddają to słowa Kardynała, które brzmią następująco: „Przebaczenie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej .” To właśnie te słowa powinny być wskazówką dla każdego człowieka – bez względu na wyznawaną religię, kolor skóry i miejsce zamieszkania.

 

Julia Kruszewska                                                                                                                                     Gimnazjum nr 3 im. kard. Stefana Wyszyńskiego w Ełku                                                                                 kl.IIIe                                                                                                                                                       opiekun: mgr Ewa Hlebowicz        

 

 „Nie zmuszą mnie w niczym do tego, bym ich znienawidził”  (24.12.1953) – przykazanie miłości chrześcijańskiej w świetle wspomnień Prymasa Wyszyńskiego z uwięzienia w Stoczku Klasztornym

Jest zwykły jesienny dzień, 21 października 2013 roku. Około południa docieram ze szkolną wycieczką do Stoczka Warmińskiego, ponieważ chcemy uczcić 60. rocznicę uwięzienia patrona naszego gimnazjum Prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego. Muszę zobaczyć to miejsce, o którym tyle się dowiedziałam z „Zapisków więziennych”. Pragnę skonfrontować wizję klasztoru stworzoną przez człowieka gnębionego przez socjalistyczny reżim z wizją z już demokratycznej Polski.  Po głowie krąży uporczywa myśl – słowa Wyszyńskiego wypowiedziane w Wigilię 1953 roku, a więc wyjątkowy dzień pojednania człowieka z całym światem: „Nie zmuszą mnie w niczym do tego, bym ich znienawidził”. Zastanawiam się, czy swemu oprawcy można wszystko wybaczyć. Czy można bezwarunkowo kochać drugiego człowieka, nawet szuję. Jakiej trzeba ogromnej miłości do Boga i ludzi, by wypowiedzieć takie słowa i umieć wcielić je w życie!

Wiem, że życie i słowa Wyszyńskiego mogą stać się skarbem, wskazówką dla każdego człowieka. Znam przecież Jego „Kromka chleba” to prawdziwy skarb! Arcydzieło polskiej myśli religijnej XX wieku. Nie zbłądzi ten, kto po tę kromkę sięgnie. Może nie jest to najlepszy moment na bajki, ale … nie  za górami ani lasami, nie tak daleko, bo w Warszawie na Miodowej, toczy się akcja – bynajmniej tymczasowo. Mamy rok 1953, 25 września. Wyobraźmy sobie, że wraz z Prymasem spożywamy wieczerzę i za moment udamy się na spoczynek. Leżymy w łóżku i wymawiając ostatnie słowa skierowane do Boga, zamykamy oczy. Nagle słyszymy skrzypienie, jakby ktoś paradował po holu. Każdemu z nas nocne trzaski kojarzą się      z obecnością duchów, co wywołuje strach. Dowiadujemy się jednak, że to nie zmory. Są to goście aresztujący arcybiskupa metropolitę gnieźnieńskiego. Postawiono mu zarzut głoszenia antyrządowych kazań. Do uwięzienia przyczynił się też memoriał „NON POSSUMUS!”. Niebawem trafił do klasztoru Franciszkanów w Stoczku Warmińskim - drugiej z kolei „izolatki”. Przebywał w nim od 12 października 1953 roku do 5 października 1954 roku. Mimo ciężkiej i przewlekłej choroby Prymas Tysiąclecia trafił do najgorszej z możliwych cel. Tuż przed Jego przywiezieniem dokonano tu istotnych zmian – zainstalowano podsłuchy, odnowiono mur wysoki     na prawie dwa metry i u góry zakończony kolczastym drutem, by nikt nie śmiał myśleć o ucieczce. Dziś ostatni jego metrowy kawałek umocowano na tablicy upamiętniającej pobyt kardynała w Stoczku Klasztornym. Kojarzy mi się z korną cierniową Chrystusa – tak samo boli myśl o niesprawiedliwym potraktowaniu Pana Jezusa i kardynała. Dodatkowo postawiono w ogrodzie cztery budki wartownicze, po których nie ma już nawet śladu.                

Do wykorzystania dostał dwa maleńkie pokoje, korytarz, kaplicę, łazienkę. Widziałam łóżko, na którym spał, kaflowy zepsuty piec, niewielką metalową miskę do mycia, biurko, przy którym czytał i pisał listy do polskiego rządu oraz ojca. Te ostatnie były cenzurowane, a niektóre z nich nawet nie dochodziły. Wspominał o tym w „Zapiskach więziennych”. Szron na ścianach, brak ciepłej wody, wieczne przeciągi spowodowane brakiem szczelnych okien pogorszyły jego stan zdrowotny. Nawet nocą nie mógł pod kołdrą rozgrzać nóg. Odczuwał ból nerek, miał opuchnięte ręce i słaby wzrok. Niemniej jednak nie pozwolono na to, by zbadał go wskazany przez kardynała lekarz. Wyjmowano nawet leki, które w paczkach przesyłała rodzina. Na każdym kroku pilnowały go czujne patrole: 90 żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wmontowane w ścianach podsłuchy pozwalały kontrolować każdy krok Stefana Wyszyńskiego. Pokój pracowników SB znajdował się na parterze, pod pomieszczeniami przeznaczonymi dla Prymasa. Gdy kardynał otwierał drzwi, w pomieszczeniu służbowym zapalała się lampka kontrolna. Bez wiedzy i zgody warty nie mógł pójść do kaplicy, gdyż szklane drzwi oddzielały ją od reszty klasztoru. Nawet z otrzymaniem brewiarza miał problemy. Mimo to na jego okładce zapisał intencję modlitewną: „za ojczyznę i jej prezydenta”, „za tych co z Kościołem walczą”, „za partię, UB, więziennych dozorców”. Choć sporządził listę książek potrzebnych do pracy, nie otrzymał ich. Do końca pobytu w Stoczku Warmińskim nie pokazano mu dekretu, na mocy którego został aresztowany. „Stwierdzenie faktu, że w Polsce istnieją zamaskowane obozy koncentracyjne w 10 lat  po odzyskaniu wolności bardziej boli, niż rany i choroba ciała” – pisał Stefan Wyszyński w „Zapiskach więziennych”. A mimo to później pouczał wiernych słowami: „Nie narzekajcie na ciężkie czasy! W ogóle nie narzekajcie! Dziękujcie Bogu za wielkie zaufania okazane Wam przez fakt,  że pozwolił Wam żyć w tak trudnych i ciekawych czasach.”  Jakże bliskie było mu przesłanie wiersza innego wybitnego księdza, Jana Twardowskiego:                                                                                                                                                                                                                                                       

Zaufałem drodze

wąskiej

takiej na łeb na szyję

z dziurami po kolana /…/”

takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki

i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka

- Nareszcie – powiedziała

- Martwiłam się już

że poszedłeś inaczej

prościej

po asfalcie

autostradą do nieba – z nagrodą od ministra

i że cię diabli wzięli” .

Takie też dwie drogi wskazał Bóg naszemu rodakowi. On jednak mimo ogromnego bólu, cierpienia zaufał Stwórcy i wybrał tę trudniejszą, z wielkim poświęceniem wypełniając plan Pański. Przebywając w Stoczku Warmińskim, doznał wielu krzywd fizycznych i psychicznych, ale w sercu do nikogo nie zrodziła się niechęć, nienawiść. Był świadom, iż „Bóg działa sam: On wybiera, On posyła, On wymaga […]”. W książce, która obecnie stanowi lekturę dla wielu moich rówieśników, napisał: „Wiem, że Bóg nie odsunął się ode mnie, jest mi bliższy niż kiedykolwiek, czuję to aż nadto wyraźnie […]”. Widzenie tej prawdy było mu bardzo pomocne w zrozumieniu sytuacji, w której go postawiono. „Ominia bene fecisti… Po trzech latach mego więzienia ten wniosek uważam za ostateczny. Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curriculum mego życia. Jednak lepiej, że upłynęły one w więzieniu, niżby miały upłynąć na Miodowej. Lepiej dla chwały Bożej, dla pozycji Kościoła Powszechnego w świecie…; lepiej dla pozycji mojego Narodu; lepiej dla moich diecezji i dla wzmocnienia postawy duchowieństwa. A już na pewno lepiej dla dobra mej duszy” – stwierdził Prymas Tysiąclecia. Dziękował za miłość Bożą wypełniającą jego serce, stanowiącą tlen, którym oddychał. Dziękował mimo wielu trosk i trudów napotkanych na tak bardzo wyboistej i jednocześnie pięknej drodze życia, ponieważ „we wszystkim, co człowieka spotyka, trzeba dopatrzeć się śladów Bożej łaski”. W końcu „per aspera ad astra!”

 

Na jednej z lekcji polskiego z ust mojej wychowawczyni wypłynęły piękne słowa. Powiedziała ona z przekonaniem: „ W ogniu próby wykuwa się to, co najcenniejsze!”. Natychmiast pomyślałam     o kardynale Wyszyńskim. Nie mogłam wyjść z podziwu i uwierzyć w czyny, których dokonał. Sposób, w jaki go traktowano, powinien rodzić nienawiść, on jednak do każdego człowieka podchodził z miłością i wybaczał wszelkie wyrządzone krzywdy, szanował przeciwników politycznych. Uważał,     że „…nienawiść można uleczyć tylko miłością.” Nie po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że na tym świecie żyli i żyją wielcy ludzie. Ludzie, którzy mimo dźwigania własnych ciężarów podniosą nas, podadzą pomocną dłoń i uskrzydlą! Gdy zaleją nas oceany grzechów i win, oni w odpowiednim momencie rzucą na pomoc koło ratunkowe- swoją miłość, oddanie, przekonanie o wartości każdego człowieka, o jego niepowtarzalności. Pokażą też, jak prawdziwie kochać Pana!

Prometeusz XX wieku? Tak właśnie myślę o Prymasie. Gdyby przytoczyć fragment dzieła Parandowskiego,  moglibyśmy z łatwością zauważyć, że obaj mężczyźni wytyczyli sobie podobne cele i konsekwentnie do nich dążyli. Zauważmy, że obaj chcieli zbudować człowieka, a w zasadzie udoskonalić jego duszę. Obaj cierpieli za godną podziwu postawę. Nie zważając na czyhające niebezpieczeństwo, pragnęli dopiąć swego, zakończyć to, co rozpoczęli. Nie poddali się, dlatego nigdy nie zginą w morzu zapomnienia!

Jak Chrystus na Golgocie, tak kardynał Stefan Wyszyński cierpiał w więzieniu. Czy któryś z Nich sprzeciwił się Stwórcy? Wzięli na siebie grzechy całego świata, winy każdego z nas. A my? -Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił- wołał Jezus. Lejąca się krew, głębokie rany i krzyk rozpaczy były znakiem całkowitego oddania się woli Ojca. Kardynał Stefan Wyszyński był również Dobrym Pasterzem, który przygarniał zagubione owieczki, o nie dbał i za wszelką cenę, własnym kosztem dążył do ich zbawienia. Dawał przykład, jak iść trudną drogą, bo przecież „Każda rzecz wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe!” Był Dobrym Pasterzem i nim pozostanie! Wyznał: „Aby zrozumieć mękę świata, trzeba samemu doświadczyć męki i cierpienia. Wtedy zdolni jesteśmy zrozumieć innych, gdy sami idziemy drogą krzyżową.”

Na zawsze w mej pamięci pozostanie Stoczek Klasztorny: Golgota wzniesiona rękoma kardynała Wyszyńskiego i księdza Skrodeckiego - współwięźnia, dziś już wypielęgnowany ogród z pięknymi jesiennymi alejkami, pokoiki – niemi świadkowie wielkich czynów niezwykłego człowieka – Prymasa Tysiąclecia, który umiał prawdziwie żyć i prawdziwie kochać..

 

fot. Tomasz Holiczko

 

 

 

 

Logowanie